Szczęśliwi i dzieci czasu nie liczą

Czy wiecie, że tego czym jest czas, jak się go liczy, co to znatczy, że upływa - też trzeba się nauczyć? Podobnie jak liczenia i pisania. Małe dziecko nie ma poczucia czasu. Dla niego istnieje tylko to, co widać, i tylko to, czego można dotknąć. Wyjście mamy do drugiego pokoju jest przyczyną rozpaczliwego płaczu - skąd maluch może wiedzieć, że mama nadal istnieje? Wiele dzieci płacze przed zaśnięciem - to wyraz lęku przed pochłonięciem przez coś nieznanego, co odbiera możliwość poznawania zmysłami.

Musi minąć wiele czasu, zanim małe dziecko zrozumie i nauczy się, że po nocy zawsze powraca dzień. Żeby zrozumieć naturę czasu, trzeba mieć sprawną pamięć. I to nie tę krótkoterminową, która pozwala odróżnić mamę od obcej sąsiadki. Trzeba umieć rózne informacje zachować w pamięci na dłużej. Wiedzieć, że niedziela już się kiedyś zdarzyła, w więc może się zdarzyć kolejny raz. Że popołudnia zawsze wracają - tak jak mama z pracy. W ten fakt- tak oczywisty dla dorosłego - trudno uwierzyć nawet trzylatkowi. Nie dziwmy się więc, że płacze, żegnając mamę w drzwiach przedszkola. Spróbujmy zrozumieć, że po prostu nie wie, co oznacza mamine: "niedługo się zobaczymy".

Dziecko z natury ma dar, który dorośli zdobywają, praktykując medytację. Żyje tak, jak uczą mistrzowie zen - wyłącznie bieżącą chwilą. Tylko tu i teraz. Kiedy się cieszy, to całym sercem, bez reszty, z pełnym zaangarzowaniem. Nie pamięta o minionym smutku, nie rozważa przyszłych kłopotów. Obce mu są kalkulacje w stylu: "po co się cieszyć, lepiej nie zapeszyć". Kiedy rozpacza, przeżywa smutek tak głęboko, jak to tylko możliwe, nie wie jeszcze, że to minie, że po burzy zaświeci słońce.

Często nie rozumiemy tego, co dziecko przeżywa. Przykładamy do jego problemów swoją dorosłą miarę, zapominając, że póki malec nie pojmie zasad, które rządzą przemijaniem - jest pochłonięty tylko i wyłącznie tym, co dzieje się teraz. Tylko tym żyje i tym się zachwyca. Ignorujemy ten stan swiadomości dziecka, żądając, by rozumiało, czym jest nasze dorosłe "potem", "jutro" i "kiedyś".

Złościmy się na dzieci, ponaglamy je, bezdusznie wymagamy cierpliwości. A przecież dzieci nie są niczemu winne. Żyją chwilą, tak jakby wiedziały, że jest jedyna i nigdy nie powróci.